Zaproszenie do prezentacji

I EDYCJA

Michał DROHOMIRECKI

Eugeniusz SKARUPA

TYWOREK

Marek KUNCER

Karolina WRÓBLEWSKA

Marcin JAGIELLICZ

Rafał MYSIOR

Kazimierz KOZAKIEWICZ

Kazimierz SZYMELA

Krzysztof ADAMCZYK

Karolina CHOCHOL

II EDYCJA

Wyniki losowania II edycji

Marcin DURCZAK

Bolesław BRZUCHACZ

Marek HENCZKA

Tomasz CHYZIŃSKI

Monika JUCHNIEWICZ

Ewa KOKOSZKA

Marek BACHMATIUK

III EDYCJA

Wyniki losowania III edycji

Takis MAKANDASIS

Barbara MALINOWSKA

Katarzyna GIELEC

Wiesław ŻYWICKI

Danuta GÓRALSKA-NOWAK

Lila KONAT

IV EDYCJA

Janusz BARTKIEWICZ

Joanna KOSTRZEWSKA

Tomasz NASIÓŁKOWSKI

Maria KRAJEWSKA

V EDYCJA

Zaproszenie do prezentacji

Liliana GRONUŚ

Estera GRABARCZYK

Paweł GÓRECKI

Margareta PELESZ

Kamila SKRUSZENIEC

 

    Wałbrzyszanie i ich pasje

 

Kazimierz Kozakiewicz
Kolekcjoner i fotografik
e-mail: geokaz@gazeta.pl 
tel. 0603 265 298

"Trzeba żyć, a nie tylko istnieć."
 [Plutarch]

Urodziłem się w Wałbrzychu, w którym ukończyłem szkołę podstawową i średnią. Studia (dzienne) ukończyłem w Krakowie. Studiowałem geologię (specjalność hydrogeologia) na Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica. O wyborze Krakowa na miejsce studiów zdecydowałem głównie z dwóch powodów. Po pierwsze, Akademia Górniczo-Hutnicza, w odróżnieniu od Uniwersytetu Wrocławskiego i Uniwersytetu Warszawskiego (tylko te trzy uczelnie w tamtych czasach kształciły geologów), prowadziła jako jedyna dla geologów studia magistersko-inżynierskie, a po drugie (i był to chyba nawet powód ważniejszy) "zadziałał" mit Krakowa jako kulturalnej stolicy Polski.

Wybór mój okazał się wyjątkowo trafny. Na uczelni trafiłem na znakomitą kadrę. Profesorowie: Walery Goetel (jeden z prekursorów nauki o ochronie środowiska, którą nazwał terminem sozologia), Roman Krajewski, Stanisław Antoni Kleczkowski, Andrzej Bolewski to legendy polskiej geologii, o których piszą w encyklopediach. Z profesorem Andrzejem Bolewskim miałem wykłady z mineralogii i petrografii. Ćwiczenia z mineralogii miałem m.in. z profesorami: Witoldem Żabińskim i Wiesławem Heflikiem, natomiast ćwiczenia z petrografii m.in. z profesorami: Włodzimierzem Parachoniakiem i Andrzejem Maneckim.

Sam Kraków zachwycał wówczas nie tylko zabytkami i zbiorami muzealnymi. Okres moich studiów przypadł na "złote" czasy Teatru Starego im. Heleny Modrzejewskiej (z teatrem tym współpracowali wtedy reżyserzy: Konrad Świnarski, Andrzej Wajda, Jerzy Grzegorzewski, Jerzy Jarocki i Krystyna Skuszanka, o aktorach nie wspomnę; do dzisiaj pozostał mi w pamięci m.in. spektakl "Biesy" Fiodora Dostojewskiego,mojego ulubionego pisarza, w reżyserii Andrzeja Wajdy, ze znakomitą oprawą muzyczną, inspirowaną śpiewami starocerkiewnymi, Zygmunta Koniecznego i fenomenalną grą Jana Nowickiego i Wojciecha Pszoniaka), Teatru Stu (m. in. nocny spektakl "Exodus" w scenerii Barbakanu oświetlonego pochodniami), Piwnicy pod Baranami, Festiwalu Piosenki Studenckiej (Natasza Czarmińska, Renata Kretówna, Elżbieta Wojnowska, Maryla Rodowicz, Jan Wołek, Marek Grechuta, Salon Niezależnych, Wolna Grupa Bukowina to tylko niektórzy z wykonawców występujących w tamtych czasach w konkursie lub gościnnie na Festiwalu). To wówczas na deskach Teatru Starego rozkwitał talent młodego Jerzego Stuhra, a głównie na kameralnych scenach ugruntowywał się talent Marka Grechuty. W klubie studenckim AGH do tańca grał legendarny zespół Dżamble z wokalistą Andrzejem Zauchą, w Klubie pod Jaszczurami często miał koncerty świetny zespół jazzu tradycyjnego Old Metropolitan Band z liderem Andrzejem Jakóbcem grającym na trąbce, natomiast w klubie studenckim Wyższej Szkoły Rolniczej pierwsze kroki w Kabarecie pod Budą stawiał Bohdan Smoleń. Z innych ciekawszych wydarzeń kulturalnych z okresu studiowania w Krakowie do dziś wspominam śpiewogrę "Na szkle malowane" (do tekstu Ernesta Brylla muzykę skomponowała Katarzyna Gärtner) graną w Teatrze im. J.Słowackiego oraz świetny recital Marka Grechuty w tym samym teatrze a także rock-operę "Naga" graną przez zespół "Niebiesko-Czarni" (z gościnnym występem Stana Borysa) na scenie Opery i Operetki.

Po "upojnym", jeśli chodzi o kulturę i sztukę, pięcioletnim okresie pobytu w Krakowie znalazłem się w Poznaniu, gdzie podjąłem (bezpośrednio po studiach) pracę w Instytucie Kształtowania Środowiska. Pomimo mocnego zaangażowania w pracę zawodową (z którą wiązały się częste i stosunkowo długie wyjazdy w teren) starałem się mimo wszystko nie zaniedbywać spraw kultury. Pomijając zabytki i muzea, które (te interesujące mnie) dość szybko "zaliczyłem", w Poznaniu zachwycił mnie przede wszystkim Polski Teatr Tańca Conrada Drzewieckiego. Pamiętam, że olbrzymie wrażenie zrobiły na mnie m.in. układy choreograficzne do "Pieśni" Mieczysława Karłowicza i "Krzesanego" Wojciecha Kilara. W Poznaniu, w Hali Widowiskowo-Sportowej "Arena", miałem też okazję zobaczyć widowisko "Szalona lokomotywa" (do tekstów Witkacego muzykę skomponowali Jan Kanty Pawluśkiewicz i Marek Grechuta) w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego z Teatru Stu i z udziałem m.in. Maryli Rodowicz i Marka Grechuty. Nie zapomnę też nigdy znakomitego recitalu Marka Grechuty w kameralnej scenerii Muzeum Instrumentów Muzycznych. Po trzech latach pobytu w Poznaniu, ze względów rodzinnych, byłem zmuszony powrócić do Wałbrzycha.

iejsce urodzenia, dom rodzinny i obecne miejsce zamieszkania z jednej strony oraz lata spędzone w Krakowie i Poznaniu (słuchanie na studiach wykładów wybitnych ludzi nauki oraz wycieczki do różnych kopalń i kamieniołomów, praca naukowa, możliwość wielokrotnego podziwiania cennych zabytków i zbiorów muzealnych, możliwość oglądania ważnych, nieraz wybitnych, wydarzeń kulturalnych) z drugiej miały (i mają po dzień dzisiejszy) istotny wpływ na moje zainteresowania.

Zamiłowanie do literatury, muzyki i filmu wyniosłem z domu rodzinnego. Ojciec i starszy brat byli czynnymi zawodowo muzykami. Ojciec namiętnie kupował książki (po Jego śmierci pozostał księgozbiór liczący kilka tysięcy woluminów) i uwielbiał z mamą chodzić do kina. Jeżeli tylko film był odpowiedni dla mojego wieku i wzbudzał moje zainteresowanie, rodzice zabierali mnie do kina ze sobą. Wśród prenumerowanych przez ojca czasopism znajdowały się m.in. tytuły: "Nowe Książki", "Film" i "Ekran". Jak pamiętam, w domu "od zawsze" był też adapter, stąd "od zawsze" kupowało się płyty i słuchało muzyki.

Aktualnie do moich głównych (co nie znaczy jedynych) zainteresowań należą:

  •  historia oraz rozwój gospodarczy Wałbrzycha i okolic,
  • geologia, głównie mineralogia i petrografia,
  • przyroda nieożywiona, szczególnie Sudetów,
  • ekologia,
  • estetyka i sztuka,
  • muzealnictwo (historia i współczesność),
  • teoria i historia kolekcjonerstwa, ze szczególnym uwzględnieniem kolekcjonerstwa geologicznego,
  • historia rzemiosła artystycznego (głównie sztuki złotniczej i kamieniarskiej),
  • historia nauk geologicznych,
  • poezja,
  • aforystyka.

Z powyższymi zainteresowaniami ściśle wiążą się moje pasje kolekcjonerskie, pasja fotografowania oraz pasja uprawiania turystyki krajowej (od kilku lat głównie regionalnej) i zagranicznej.
Pasje kolekcjonerskie to głównie zbieranie minerałów, zbieranie wydawnictw o przyrodzie nieożywionej i tematyce geologicznej, wydawnictw o tematyce regionalnej (przede wszystkim dotyczących Wałbrzycha), wydawnictw dotyczących historii estetyki i sztuki, teorii i historii kolekcjonerstwa oraz muzealnictwa, historii nauk geologicznych oraz zbieranie wydawnictw z poezją i z aforyzmami.

Mając ograniczoną "powierzchnię składową" w mieszkaniu (o dochodach nie wspomnę) zmuszony byłem, niestety, ograniczyć rozwijanie moich pasji kolekcjonerskich (rozbudowę zbiorów) do minimum. (Wdzięczny jestem instytucjom w kraju, które składają mi oferty wystawienia moich zbiorów geologicznych, gdyż odpada mi wtedy problem ich przechowywania.)

W skład mojej, zgromadzonej i ciągle rozbudowywanej (chociaż, z powodów o których mowa wyżej, nie tak jak bym chciał), kolekcji okazów geologicznych wchodzą głównie minerały Polski. Miejsce zamieszkania (Wałbrzych leżący w centrum Sudetów) oraz urozmaicona budowa geologiczna regionu zdecydowały, że od kilku lat specjalizuję się i buduję kolekcję tematyczną "Minerały Dolnego Śląska". Dziś kolekcja ta liczy ok. 3000 okazów pochodzących ze 110 miejscowości. Najstarsze okazy zostały zebrane osobiście w 1973 roku. W skład kolekcji wchodzą m.in.: minerały znanych wśród naukowców i kolekcjonerów na całym świecie pegmatytów strzegomskich, minerały Karkonoszy, Gór Kaczawskich i Pogórza Kaczawskiego, Gór Sowich oraz minerały z tak znanych miejscowości jak: Sławniowice, Kletno, Kamieniec k. Kłodzka, Suszyna, Szklary, Jegłowa, Borówno, Grzędy, Rędziny, Taczalin, Stanisławów, Lubin, Rudna. Do najbardziej oryginalnych okazów należą niewątpliwie kamienie ozdobne z grupy kwarcu - kryształ górski, kwarc dymny, morion, ametyst, prasiolit, z grupy chalcedonu - chryzopraz (najsłynniejszy polski kamień jubilerski), agat, lidyt, karneol, sard oraz z grupy opalu.


Jak każdy hobbysta - kolekcjoner mam swoje preferencje. Szczególnie interesują mnie minerały towarzyszące skałom magmowym typu melafir i porfir. Oczywiste jest zatem, że trzon mojej kolekcji stanowią bajecznie kolorowe agaty (mam ich ok. 1000) a ulubionym celem moich wycieczek geologicznych są przede wszystkim Góry i Pogórze Kaczawskie, gdzie występowanie agatów jest najbardziej obfite oraz Kotlina Kłodzka.
Oprócz minerałów Dolnego Śląska stanowiących trzon kolekcji posiadam w swoich zbiorach również ciekawe okazy flory karbońskiej z Dolnośląskiego Zagłębia Węglowego i skrzemieniałego drewna. Ponadto mogę się poszczycić bardzo dobrą kolekcją okazów minerałów złóż cynku i ołowiu z rejonu Olkusza.

Dlaczego zbieram okazy geologiczne, głównie minerały z regionu Dolnego Śląska? Na pewno dla ich piękna i własnej satysfakcji z faktu posiadania tych "dzieł", "cudów" Natury. (Ładnie, a przy tym trafnie, ideę kolekcjonerstwa określił przed laty nieżyjący już historyk sztuki z Krakowa - profesor Ignacy Trybowski pisząc, iż: "najczystszą formę kolekcjonerstwo przybiera tam, gdzie u jego podstaw leży bezinteresowna pasja, głęboka potrzeba estetyczna, pozbawiona ubocznych względów, gdzie znawstwo i zamiłowanie idą w parze ze smakiem artystycznym"). Ale również dlatego, żeby ustrzec ciekawe, nieraz cenne, unikalne okazy z danego miejsca przed rozproszeniem (np. wywiezieniem za granicę) a często i zniszczeniem. Znane są mi przypadki, że po śmierci kolekcjonera jego kolekcja jest wyprzedawana w częściach różnym podmiotom czy (jeszcze gorzej) rozdawana przez rodzinę przypadkowym osobom albo nawet (co woła już o pomstę do Nieba) wyrzucana na śmietnik. Nieszczęściem polskiego kolekcjonerstwa geologicznego (w ogóle każdego), jest też jego komercjalizacja i związani z nią pseudokolekcjonerzy (czytaj hochsztaplerzy), którzy starają się przechwytywać wartościowe okazy nie po to, aby wzbogacić własną kolekcję, ale po to, aby sprzedać je później z dużym zyskiem, nie ważne komu. Dlatego wiele okazów wywożonych jest za granicę. Muzeów i placówek naukowych dzisiaj przeważnie nie stać na zakup nowych eksponatów. Na miarę swoich (ograniczonych) możliwości finansowych ja staram się takie ciekawsze okazy "wychwytywać". Czyż nie jest absurdem, że w swojej kolekcji posiadam okazy ze Strzegomia i Stanisławowa kupione bądź wymienione w czasie wyjazdów do Czech oraz do Francji. Ponadto niemal regułą jest, że polskie muzea ze zbiorami geologicznymi nastawione są na gromadzenie okazów dużych i interesuje je aspekt głównie dydaktyczny (i to bardziej popularyzatorski niż naukowy). A tymczasem często tę finezję, kunszt sił twórczych Natury widać na małej przestrzeni (powierzchni), w okazach o niewielkich rozmiarach. Najlepiej to chyba widać na przykładzie małych albo wręcz malutkich agatów z miejscowości Płóczki k. Lwówka Śląskiego czy różnych form zrostów niewielkich kryształów kwarcu (kryształu górskiego) z Taczalina, Jegłowej albo Sławniowic. Zresztą często małe okazy geologiczne, np. z pegmatytów strzegomskich mają dużą wartość naukową.
Przy gromadzeniu zbiorów geologicznych mniej interesuje mnie aspekt czysto geologiczny, mineralogiczny a bardziej działalność twórcza, "artystyczna" Natury. O włączeniu danego okazu do kolekcji rozstrzyga (pomijając okazy rzadkie, rzeczywiście ciekawe, mające wartość poznawczą, naukową) w mniejszym stopniu kryterium czysto geologiczne (mineralogiczne) a w większym estetyczne, decyduje podziw dla kunsztu, precyzji, "artyzmu" Natury. Gromadzona kolekcja jest zatem przede wszystkim wyrazem uznania dla Natury - malarza (agaty, jaspisy, dendryty manganowe, rysunek z tlenków żelaza itp.) oraz Natury - rzeźbiarza (kształty kryształów, zbliźniaczenia i zrosty kryształów, formy naciekowe, konkrecje i in.). Dlatego, chcąc uchwycić tę różnorodność "dzieł artystycznych" Natury, do kolekcji włączanych jest po kilka, kilkanaście a nieraz nawet po kilkadziesiąt okazów tego samego minerału z jednego miejsca występowania. Reasumując interesuje mnie relacja Natura - sztuka, Natura - estetyka.

Pasjonuje mnie też gromadzenie wydawnictw (nie tylko literatury) dotyczących moich zainteresowań. Jak każdego kolekcjonera, szczególnie cieszy mnie zdobywanie rzeczy dziś rzadkich i trudnodostępnych, na przykład publikacji przedwojennych lub wydanych za granicą. Antykwariaty zacząłem odwiedzać regularnie już w czasach studenckich i robię to do dzisiaj. Trzeba przyznać, że obecnie dużym ułatwieniem jest tu internet. Najbardziej cieszą mnie zdobyte wydawnictwa przedwojenne dotyczące Wałbrzycha i geologii. Ale mam też przedwojenne wydania literatury dotyczącej muzealnictwa czy przedwojenne wydania poezji, na przykład A. Mickiewicza, J. Słowackiego, C. K. Norwida.

Dużo satysfakcji daje mi też fotografowanie. Główne tematy moich fotografii to:

  • przyroda nieożywiona Sudetów,
  • pejzaż sudecki,
  • Wałbrzych i okolice,
  • Bretania we Francji,
  • córka.

Fotografując przyrodę nieożywioną, podobnie jak przy zbieraniu okazów geologicznych, interesuje mnie przede wszystkim relacja Natura - sztuka. Fotografując jakąś formę geologiczną (np. skałkę) owszem, patrzę na nią również jako na efekt procesów geologicznych na przestrzeni tysięcy czy milionów lat, ale patrzę przede wszystkim jak na dzieło sztuki, które stworzyła Natura. W moim przypadku oglądanie natury to w mniejszym stopniu podziw i uznanie profesjonalisty - przyrodnika z wykształcenia - dla sił przyrody, a bardziej fascynacja odbiorcy (widza) dziełem sztuki, którego twórcą jest Natura. Inaczej mówiąc moje zdjęcia bardziej odzwierciedlają moją wrażliwość estetyczną na piękno przyrody nieożywionej niż spojrzenie zawodowe geologa. Oczywistym jest, że istnieje tu ścisły związek pomiędzy odbiorem tej "sztuki" a wiedzą i gamą wartości wyznawanych przez odbiorcę. Tak jak wykształconemu artyście plastykowi czy historykowi sztuki łatwiej (czytaj: pełniej, w sposób bardziej świadomy, dojrzały) jest, a przynajmniej powinno być, odbierać, przeżywać piękno dzieł plastycznych, tak przyrodnikowi łatwiej (bardziej świadomie) jest odbierać piękno natury.
Pragnąc uchwycić te "impresje Natury" przy fotografowaniu krajobrazów oraz różnych form geologicznych staram się nie korzystać z osiągnięć techniki i różnych "sztuczek", nie ingerować w ujmowany kadr techniką. Chcąc uchwycić prawdziwe (naturalne) piękno magicznego świata przyrody nieożywionej fotografie powinny mieć dokumentalny (w sensie - maksymalnie obiektywny, rzeczywisty) charakter. Ktoś powiedział, że fotografia to oscylowanie między dokumentem a kreacją. W przypadku fotografowania przyrody nieożywionej bliższe jest mi inne stwierdzenie, a mianowicie, że im krótszy jest czas między spojrzeniem a naciśnięciem na spust migawki, tym lepiej widać duszę fotografującego. Moim zdaniem fotografia przyrody, a przyrody nieożywionej w szczególności, powinna pokazywać prawdę a nie być kreacją, manipulacją obrazu. A jeśli już kreacji tej nie da się, z jakichś względów, zupełnie wyeliminować, to powinna ona być wyrazem wrażliwości estetycznej i oddaniem "stanu ducha" fotografującego w momencie naciskania na spust migawki, a nie efektem jego wyobraźni i popisem korzystania z osiągnięć techniki czy nowych technologii. Jak mawiał zaprzyjaźniony (nieżyjący już) artysta plastyk Zbylut Grzywacz - profesor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i znany w kraju kolekcjoner minerałów i skamieniałości, na fotografiach o tematyce przyrodniczej powinno być "widać" samą przyrodę a nie autora zdjęć.




Lubię też fotografować Wałbrzych, z pięknem jego pejzaży i architektury odnowionych budynków oraz z intrygującą szpetotą uliczek, podwórek i zaułków starej (przedwojennej) zabudowy oraz dawnych, zaniedbanych obiektów przemysłowych, a także z urokliwą brzydotą zabudowy na tzw. nowych osiedlach mieszkaniowych. Fotografuję też okolice Wałbrzycha. Moje zdjęcia z Wałbrzycha i regionu wałbrzyskiego (dawne województwo wałbrzyskie) można znaleźć w Rocznikach Województwa Wałbrzyskiego i Wałbrzyskim Informatorze Kulturalnym, z redakcjami których przed kilku laty współpracowałem.


Jednym z celów fotografii jest uwiecznianie wspomnień z podróży, zatrzymywanie w kadrze chwil ulotnych - krótkich niczym mgnienie oka. Cel ten w swoich podróżach po Europie realizowałem, w zależności od atrakcyjności miejsca, z różną intensywnością. Najwięcej zdjęć zrobiłem w czasie pobytów w Bretanii we Francji. Bretania urzeka i olśniewa, zarówno pięknem przyrody jak i architektury.

Skaliste wybrzeże Półwyspu Quiberon oraz prehistoryczne menhiry w Carnac na południu budzą szacunek i pokorę swoją surowością i tajemniczością, Côte de Granit Rose (Wybrzeże Różowego Granitu) i Ile de Brehat (wyspa) na północy urzekają dzikimi krajobrazami. Miejscowość Pont-Aven wzbudza zachwyt swoją malowniczością, grą barw i światła, nie dziwi zatem, że malował tam sam Paul Gauguin (a także Polak Władysław Ślewiński). Duże wrażenie robią miasta - warownie: Concarneau i St-Malo. Ciekawe zamki można zobaczyć w Josselin, Pontivy i Suscinio. Swój specyficzny urok (często ze wspaniałymi starymi domami z muru pruskiego i granitu, kościołami lub murami obronnymi) mają takie miasta jak Quimper, Vannes, Guingamp, Tréguier, Lannion, Dinan, Lorient, Morlaix, Roscoff. Specyfiką Bretanii są parafialne zespoły kościelno - cmentarne z bogato rzeźbionymi w granicie kalwariami. Takie kalwarie można zobaczyć m.in. w Guéhenno, Pleyben, Plougastel - Daoulas i St-Thégonnec. Wrażenie robi też słynne z pielgrzymek sanktuarium Ste-Anne-d'Auray. Swoją "innością" zadziwiają przybyszy przypływy i odpływy morza, zmieniające w krótkim czasie zupełnie pejzaż. Wreszcie absolutnie zniewala swoim pięknem Mont-St-Michel, góra - wyspa ze średniowiecznym klasztorem benedyktyńskim, która co prawda leży już w Normandii, ale w bezpośrednim sąsiedztwie Bretanii (w której notabene w przeszłości leżała, a w ręce Normanów dostała się w wyniku zmiany biegu granicznej rzeki Couesnon). Guy de Maupassant o Mont-St-Michel pisał:

"Dotarłem do olbrzymiej sterty skał, na której stoi niewielki gród zdominowany przez wielki kościół.
Wspiąwszy się stromą, wąską ulicą wszedłem do najcudowniejszego gotyckiego domu, jaki kiedykolwiek
uczyniono Bogu na tej Ziemi…".

Wielki pisarz bretoński - Louis Guilloux (1899 - 1980) z St-Brieuc napisał o Bretanii:

"Tym, którzy nigdy tu nie przybyli, pozwalam sobie doradzić aby zbyt długo nie zwlekali".

Miał rację. W Bretanii byłem dotychczas trzykrotnie (wyjazdy te organizowało Stowarzyszenie "Dom Bretanii" w Wałbrzychu) i chętnie bym tam jeszcze kiedyś pojechał. Pozostałością po dotychczasowych wyjazdach do tego uroczego regionu Francji są zdjęcia w moim archiwum. Część z nich (w dużym formacie) była pokazywana na wystawie: "Bretania - wałbrzyskie peregrynacje" w Wałbrzychu, Boguszowie-Gorcach, Świebodzicach, Poznaniu i Dąbrowie Górniczej.



 Moje zdjęcia z pamiętnej powodzi w 1997 roku wraz ze zdjęciami Kazimierza Dobrowolskiego ze Świdnicy były wykorzystane przez wałbrzyską Galerię Książki przy Bibliotece pod Atlantami na wystawie starodruków z Kłodzka - "Ocalone z powodzi".

Zdaniem profesora Piotra Hübnera - socjologa z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (również kolekcjonera) zbieranie dla siebie, chowanie kolekcji przed światem, jest bardziej chorobą, obsesją niż hobby. Stwierdziwszy w którymś momencie, że moje zbiory mineralogiczne są już na tyle duże i atrakcyjne, zarówno pod względem estetycznym jak i merytorycznym, że warto je pokazywać nie tylko najbliższym znajomym ale również szerszej publiczności, postanowiłem zaprezentować je na wystawach. Pierwszy raz niewielką część swojej kolekcji mineralogicznej pokazałem publicznie w 1997 roku na wystawie zbiorowej członków Oddziału Sudeckiego Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk o Ziemi - "Kwiaty Ziemi", prezentowanej w Muzeum w Wałbrzychu. (Byłem kuratorem tej wystawy.)

Jako osoba zajmująca się od wielu lat z jednej strony dość aktywnie fotografowaniem, z drugiej zaś kolekcjonowaniem okazów geologicznych (głównie minerałów) w pewnym momencie zacząłem zastanawiać się nad przygotowaniem wystawy autorskiej, która łączyłaby te dwie moje pasje.

Miejsce zamieszkania oraz wykształcenie i zainteresowania zdecydowały głównie o tym, że na temat wystawy wybrałem przyrodę nieożywioną Dolnego Śląska. Wpływ na wybór tematu wystawy miały również inne powody. Oglądając wydawnictwa albumowe poświęcone przyrodzie polskiej w skali kraju z przykrością stwierdzałem, że większości fotografikom polskim (nawet tym najwybitniejszym) przyroda w Polsce najczęściej kojarzy się z lasem, kwitnącym rzepakiem, bocianami (rzadziej czaplami czy żurawiami), żubrami, jeleniami lub salamandrami oraz pejzażem o wschodzie i zachodzie Słońca (szczególnie nad wodą). Przyroda nieożywiona jest w tych wydawnictwach niemal zupełnie pomijana. Trochę lepiej sprawa ma się z wydawnictwami - monografiami poświęconymi poszczególnym pasmom górskim. Są więc albumy poświęcone Tatrom (jest ich chyba najwięcej), Pieninom, Beskidom, Bieszczadom, Karkonoszom ale czyż nie jest skandalem, że ostatnia monografia Gór Stołowych, tego arcydzieła Natury - nie licząc malutkiej książeczki pt.: "Park Narodowy Gór Stołowych", wydanej w ramach serii "Spotkania z przyrodą" (nazwa "Przewodnik kieszonkowy" mówi sama za siebie) - ukazała się jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia?

Tak więc część fotograficzna wystawy miała przypominać, że pod pojęciem "przyroda" kryje się nie tylko przyroda ożywiona (flora i fauna) ale również przyroda nieożywiona (naturalne formy i zjawiska geologiczne, odkrywki geologiczne itd.). Miała również zwrócić uwagę na potrzebę ochrony naszego dziedzictwa geologicznego, zachowania go dla nas samych i dla przyszłych pokoleń. W dzisiejszych czasach bezmyślność (brak kultury?) pseudoturystów przekracza wszelkie granice i widoczna jest nawet w parkach narodowych. Chodzenie poza wyznaczonymi trasami turystycznymi, śmiecenie, pisanie spray'em po skałkach (np. Kukułcze Skały czy Pielgrzymy w Karkonoskim Parku Narodowym) jest na porządku dziennym. Dzisiaj nikt też nie dba o naturalne czy sztuczne odsłonięcia geologiczne. Np. naturalne odsłonięcia fałdu w Jugowicach, gm. Walim (Góry Sowie) czy fałdu w okolicach dworca kolejowego Wałbrzych Miasto zarosły drzewami - samosiejkami oraz chwastami i zrobienie zdjęcia jest bardzo utrudnione czy wręcz niemożliwe. W sztucznym odsłonięciu (były kamieniołom) w Okrzeszynie, gm. Lubawka urządzono "dzikie" wysypisko śmieci. Przykłady można by mnożyć.


© Wałbrzych (Stary Zdrój) - fałd w utworach karbońskich

Nad przygotowaniem wystawy pracowałem prawie trzy lata. Zrobiłem w tym czasie ponad 2000 zdjęć (ok. 80% fotogramów pokazywanych na wystawach pochodzi z tego okresu). Musiałem też uzupełnić kolekcję minerałów, aby wystawa była w miarę reprezentatywna. Wszystkie przygotowane na wystawy fotogramy prezentują piękno przyrody nieożywionej Sudetów i Przedgórza Sudeckiego. Podziwiać można na nich m.in. piękno Karkonoszy, Rudaw Janowickich, Gór Kaczawskich i Pogórza Kaczawskiego, Gór Kamiennych, Gór Wałbrzyskich, Gór Sowich, Gór Stołowych, Masywu Śnieżnika i Gór Złotych oraz Masywu Ślęży. Dobierając okazy geologiczne na wystawę, uważałem za mniej istotny charakter dydaktyczny wystawy (na wystawach w muzeach przy placówkach naukowych aspekt dydaktyczny z oczywistych względów nie mógł być nadmiernie ignorowany). Sądzę, że jeśli ekspozycja ta ma już czegoś uczyć, to nie tyle mineralogii czy szerzej geologii, co umiejętności patrzenia i widzenia, dostrzegania rozmaitości oraz piękna form i kolorów w "zaczarowanym" świecie kamieni a w konsekwencji ma kształtować poczucie estetyki. Przygotowaną wystawę nazwałem: "Geofascynacje. Przyroda nieożywiona Dolnego Śląska w fotografii i własnych zbiorach geologicznych Kazimierza Kozakiewicza." Otwarcie wystawy odbyło się 17 listopada 2000 roku w sali wystaw czasowych w siedzibie Muzeum w Wałbrzychu przy ul. 1-go Maja 9, gdzie można ją było oglądać przez okres 3 miesięcy. Wystawa ta była prezentowana również w Muzeum Przyrodniczym Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN w Krakowie (9 miesięcy), w Muzeum Ziemi Kłodzkiej w Kłodzku (5 miesięcy), w Muzeum Mineralogicznym im. Kazimierz Maślankiewicza Uniwersytetu Wrocławskiego we Wrocławiu (przez ponad 4 lata!) oraz "na raty" dwukrotnie w Muzeum Złota w Złotoryi. Aktualnie (od ubiegłego roku) niewielka część tej wystawy prezentowana jest w Oddziale Muzeum Przemysłu i Techniki w Wałbrzychu przy ul. Wysockiego 28.

Pierwotnie na wystawę tę przygotowałem 152 fotogramy i ok. 2000 okazów geologicznych ze 106 miejscowości. Dzisiaj dla potrzeb wystawy przygotowanych jest 170 fotogramów i ok. 2500 okazów ze 110 miejscowości.
Liczba fotogramów i okazów geologicznych pokazywanych w danej miejscowości zależy od możliwości ekspozycyjnych sali wystawowej jaką dysponuje organizator wystawy. (W Krakowie miałem do dyspozycji powierzchnię ok. 300 m2, we Wrocławiu tylko 40m2.)

Walory estetyczne wystawy docenił wspomniany już artysta malarz (oraz znany w Polsce kolekcjoner minerałów i skamieniałości) Zbylut Grzywacz - profesor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (artykuł w Przeglądzie Geologicznym nr 1/2002), natomiast stronę merytoryczną (naukowo - dydaktyczną) wystawy wysoko ocenili profesorowie-mineralodzy: Andrzej Manecki z Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie i Michał Sachanbiński z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Z różnorakich względów wiele osób w różnym wieku, mimo swoich zamiłowań, nie uprawia turystyki a tym samym słabo zna Sudety, rzadko bywa w muzeach czy na wernisażach wystaw, nie miało też okazji oglądać mojej wystawy. Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że przygotowanie takiej ekspozycji jak "Geofascynacje" wymaga olbrzymiego wysiłku organizacyjnego i dużych nakładów pracy (i finansów). Poza tym, nie wszędzie też taką wystawę można pokazać. Dlatego swoje zafascynowanie przyrodą nieożywioną i pasję fotograficzną postanowiłem połączyć z zainteresowaniem poezją. W tym celu nawiązałem, w ubiegłym roku, kontakt z wałbrzyską Grupą Poetycko-Artystyczną ERRATO. Posiadając spory zbiór poezji wybieram wiersze o określonej tematyce, a następnie, stosownie do ich treści, dobieram zrobione przeze mnie bądź moją córkę zdjęcia. W trakcie spotkania poetyckiego Grupa ERRATO czyta (recytuje) wiersze, a w tym czasie na ekran rzucane są zdjęcia.

Aby uatrakcyjnić spotkanie co kilka wierszy puszczana jest muzyka, również ilustrowana zdjęciami. Dotychczas razem z Grupą ERRATO przygotowaliśmy, z okazji Międzynarodowego Dnia Ziemi, spotkanie z poezją pt.: "Rozmowa z kamieniem", na którym były prezentowane wiersze m.in. K.K.Baczyńskiego, Z.Herberta, M.Jachimowicza, A.Mickiewicza, Cz.Miłosza, T.Różewicza, W.Szymborskiej i ks. J.Twardowskiego. Po pierwszym doświadczeniu (widząc reakcje publiczności) wydaje mi się, że takie spotkania dobrze będą służyć zarówno popularyzacji przyrody nieożywionej Sudetów oraz uroków Wałbrzycha i okolic jak i popularyzacji samej poezji. A poza tym przygotowanie takiego spotkania jest dużo łatwiejsze organizacyjnie, nie wymaga dużych nakładów finansowych i można łatwo wszędzie z nim dotrzeć. Aktualnie jesteśmy w trakcie przygotowywania kolejnego wieczoru poetyckiego z okazji Międzynarodowego Dnia Poezji i mam już pomysły tematów na następne spotkania.

Swoją wiedzą i doświadczeniami związanymi z zainteresowaniami dzielę się też w inny sposób. Od 1979 roku jestem współorganizatorem giełd minerałów, które w przeszłości odbywały się w hali wałbrzyskiego OSiR-u, w Zamku Książ a od kilku lat organizowane są w Teatrze Zdrojowym im. H. Wieniawskiego lub w uzdrowiskowej hali spacerowej w Szczawnie Zdroju. Bardzo mocno (społecznie) byłem zaangażowany w organizację Międzynarodowych Targów Kamienia i Maszyn w Wałbrzychu. (Dlatego nie mogę przeboleć, że tę wspaniałą, tak intensywnie rozwijającą się i promującą świetnie Wałbrzych, imprezę z braku odpowiednich warunków wystawienniczych organizatorzy przenieśli do Hali Ludowej we Wrocławiu). Od wielu lat współpracuję też z Muzeum w Wałbrzychu (aktualnie jestem członkiem Rady Muzealnej), Muzeum Złota w Złotoryi, Muzeum Ziemi Kłodzkiej w Kłodzku, Muzeum Mineralogicznym im. Kazimierza Maślankiewicza Uniwersytetu Wrocławskiego.
Ponadto stałe kontakty utrzymuję z profesorem Michałem Sachanbińskim z Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, profesorem Wiesławem Krzemińskim z Muzeum Przyrodniczego ISiEZ PAN w Krakowie oraz doktorem Stanisławem Czarnieckim, emerytowanym pracownikiem naukowym Pracowni Historii Geologii Instytutu Nauk Geologicznych PAN w Krakowie.

Za osiągnięcia w popularyzacji nauk o Ziemi na IX Walnym Zjeździe Delegatów Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk o Ziemi w 2001 roku nadano mi tytuł członka honorowego. Do tego Towarzystwa należę od 1978 roku (jestem również członkiem Polskiego Towarzystwa Geologicznego, PTTK i Stowarzyszenia "Dom Bretanii").
Na swoim koncie mam też różne opracowania i publikacje związane z moimi zainteresowaniami. Pomijając artykuły, referaty i opracowania okolicznościowe, są to:

  1. Zarys dziejów wodociągów wałbrzyskich do 1945 roku. Materiały z konferencji: Zabytki techniki
    wodociągowej Polski, Wrocław 1989.
  2. Folder "Wałbrzych - miasto poszukiwaczy i kolekcjonerów minerałów", 1996.
  3. Fascynujący świat kamieni a pasja zbieractwa. Broszura wydana z okazji wystawy "Kwiaty Ziemi", Muzeum w Wałbrzychu, 1997.
  4. Wałbrzyskie kamieniem stoi, w: Rocznik Województwa Wałbrzyskiego 1998. WTSK, Wałbrzych 1998.
  5. Rys historyczny wodociągów wałbrzyskich do 1945 roku, w: Kronika Wałbrzyska, Tom XI, WTK, Wałbrzych 1999.
  6. Koncepcja zagospodarowania obiektów po eksploatacji górniczej w rejonie Wałbrzyskich Kopalń Węgla Kamiennego z zestawieniem obiektów likwidowanych, Instytut Górnictwa Odkrywkowego "Poltegor-Instytut", Wrocław 1999. (współautor, praca niepublikowana)
  7. Scenariusze rozwoju gmin powiatu ziemskiego wałbrzyskiego zagrożonych degradacją środowiska i bezrobociem w związku z likwidacją górnictwa węgla kamiennego, Instytut Górnictwa Odkrywkowego "Poltegor-Instytut", Wrocław 2000. (współautor)
  8. Geofascynacje. Broszura wydana z okazji wystawy "Geofascynacje. Przyroda nieożywiona Dolnego Śląska w fotografii i własnych zbiorach geologicznych", Muzeum w Wałbrzychu, 2000.

Od kilku lat zbieram materiały do napisania monografii o historii polskiego kolekcjonerstwa
geologicznego. Wydaniem takiej monografii zainteresowane jest Muzeum Przyrodnicze ISiEZ PAN w Krakowie.

 

© Kazimierz Kozakiewicz

 


 
   Copyright © 2006 - 2011 WAŁBRZYCH moje miasto

strona główna  |  dodaj do ulubionych  |  do góry  |