Ewa Kokoszka
Kokoszkowa@02.pl
ZAKRĘCONA WSTĄŻKA ŻYCIA.
Ewa
Kokoszka rocznik 1950, od urodzenia wałbrzyszanka. Nauczyciel historii,
dyrektor szkoły ,wizytator - to już było. Jestem ; żoną Jana ,mamą
Andrzeja ,teściową Marty ,babcią Michasia. Zakręcona wstążeczkami,
ściślej haftem wstążeczkowym. Kiedy odchodzisz na emeryturę zaczynasz
snuć plany; jak zagospodarować wolny czas. Tysiące pomysłów jak
odnaleźć się w nowej roli. Ty sobie. Życie sobie.
Przychodzi dzień, przed tobą „czarna dziura”. Nie czujesz
ręki, twarzy, ciało nie słucha ciebie. Pogotowie, szpital
,rehabilitacja. Powrót do domu, wyciągasz rękę i mówisz: proszę
podaj mi TO……. Brakuje ci słów, pustka w głowie. Wydaje się,
że żyjesz w półśnie. Świadomość miesza się z nieświadomością.
Muszę wstać, nie mogę pogrążyć się w bezruchu Czy tak da się żyć?
Lekarze, rehabilitanci pomogli mi wyzdrowieć. Ich zaangażowanie, chęć
niesienia pomocy, empatia i życzliwość, cierpliwość i zrozumienie,
wreszcie intuicja zawodowa i wiedza pozwoliły mi na odnalezienie się w
nowej rzeczywistości.
Teraz wszystko zależy ode mnie. Muszę odnaleźć drogę, którą mam
iść dalej. Nie będzie łatwo…….
Jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki zjawiają się
przyjaciele: Bogusia, Bronia, Adam, Renia. Podpowiadają, pytają, pomagają.
Przecież ty kiedyś pływałaś? No i się zaczyna. Przez calutki rok
6:30;przyjeżdża Bogusia i zabiera mnie na basen do Świebodzic. Godzina
w basenie, najpierw przepłynąć jeden basen, każdy następny dzień, to
kilka metrów dalej. Dzisiaj przepływam 30 basenów. Jest dobrze. Nie
potrzebuję już krzesełka na kółkach.
Czasem tylko pomocnego ramienia. Nie lubię schodów, górek, dalekich
tras. Bo to tak jakbym miała pokonać K2 lub Makalu. Powrót do normalności.
Powiodło się. Co zrobić z wolnym czasem? Ksiązki, prasa, teatr, czasem
koncert, wystawa, to nie wystarcza. Zawsze pociągały mnie wszelkie robótki.
Powrót do źródeł. Haft richelieu, krzyżyki, szydełko. To moja druga
wielka miłość. Nazbierało się tych prac wiele. Prezenciki dla
rodziny, przyjaciół, znajomych.
Podobają się. Dlaczego nie pokażesz swoich prac innym?
Kolejny
raz wokół mnie czarodzieje. Bogusia, Halinka, Jola, Bronia, Renia,
Agata, panie: Maryla, Ania, Janeczka, Danusia. Jest przecież Wystawa
Kwiatów w Zamku Książ i tam będzie można zaprezentować moje prace.
Dzięki przychylności dyrekcji Zamku, udało się, to był maj 2006r.
W moim życiu zagościł na dobre Internet. To moje, wielkie,
panoramiczne okno na świat. Szukam wzorów do haftu. Nagle jest coś
nowego. Poduszka wyszywana wstążeczkami. Opis w języku chińskim czy
koreańskim. Ślęczę przez dwa tygodnie, wyszywam, pruję. No i jest. To
jest to.
Od tej chwili zaczynam moją wielką przygodę z haftem wstążeczkowym.
Projektuję, wyszywam. Kupuję kilometry wstążeczek, metry lnu, dziesiątki
passepartout. Prace coraz barwniejsze, bogatsze o nowe kwiaty z różnych
stron świata.
Przypominam sobie miejsca bliskie memu sercu. Prowansja - lawenda,
Toskania - cyprysy, Gruzja- mandarynkowe sady, Białoruś - chutor w głębi
puszczy, a w nim polana pełna pachnących poziomek. Rozległe łąki pod
Chełmcem porośnięte wysokimi trawami, rododendrony w Książu czy
Szczawnie Zdroju.
Kolory mieszają się z zapachami jakby były na wyciągnięcie ręki.
To są moje inspiracje. Jak dobrze mieć wspomnienia. Pozwalają przeżyć
najtrudniejsze chwile. Jednak najpiękniejsze kwiaty, są te z naszych pól,
łąk, lasów i ogrodów. Jak nie wyszyć gałązki jabłoni, która zagląda
do mojej kuchni. Szafirków rosnących w ogrodzie, róży która zaczepia
ciebie swoimi kolcami by zatrzymać się i popatrzeć na jej rozwijające
się płatki.
Maczków, chabrów, rumianków, które przynosi mi Jan wracając ze
spaceru z Lazurem.
Podpatruję mistrzów. Uwielbiam prace Thomasa Kinkade, Marii Teresy
Saint Aubin, Kazuko Aoki, Yasuko Abe, Izabelle Bard, Valerie Roy. W
poszukiwaniach wiernie mi towarzyszą: szkicownik z ołówkiem oraz aparat
fotograficzny. Chcę zatrzymać każdy przyciągający wzrok obraz, mijającą
chwilę.
W każdy, nawet najmniejszy kwiatek ,listek wyszyty moją ręką ,wkładam
kawałek mojego serca [mam je duże, bo przecież mój rozmiar XXXL]
Już nie obawiam się czy sobie poradzę prezentując moje prace.
Pokazuję je wszędzie tam gdzie zakochani w sztuce rękodzieła chcą je
oglądać. Jestem przekonana, że cieszą oczy.

Jestem szczęśliwa gdy oglądający prace pochylają się coraz niżej,
a na ich twarzach pojawia się szeroki uśmiech i słyszę; widzę to
pierwszy raz, jakie to urocze, gdzie się tego pani nauczyła.?
No i zaczyna się niekończąca się opowieść .Wie pani, podobają mi
się maczki, ale nie mam ich gdzie powiesić. Zostałam bez domu, bez
niczego. Mieszkam u znajomych.
–Proszę je zatrzymać, to na dobry początek, mam dobrą rękę.
{tak mówią moi przyjaciele} Uśmiechamy się obie……..
Podchodzi drobna dziewczynka w okularach z grubymi jak dno butelki szkłami,
bierze obrazek, tuż pod nosek. Mamusiu to nasze fiołki z ogródka. Jakie
śliczne.
- Chyba czekały na Ciebie, ponieważ jesteś pierwszą, najmłodszą
osobą, która w dniu dzisiejszym ogląda moje prace, to prezencik dla
ciebie i mamy.
Na drugi dzień, Wandzia przyjeżdża z drugiego krańca Łodzi, tuż
po otwarciu ekspozycji i ofiaruje mi własnoręcznie namalowane kwiatki, słoneczko
z dedykacją napisaną przez jej mamę.
Starszy, siwy pan z laseczką: te malwy i to okienko są takie jak u
nas pod Lwowem. Była tam pani? Ale żona się ucieszy jak je
zobaczy…
Dobra, pozytywna energia idzie w obie strony. Dla takich chwil warto żyć.
Świat dzięki mojej pasji stał się kolorowy, jak barwy tęczy wyszywane
różnobarwnymi wstążeczkami. Dziś wiem na pewno, że twórcze rękodzieło
kryje sekret humanistycznych zdolności człowieka. Od jesieni ubiegłego
roku prowadzę warsztaty w Mieroszowie, Czarnym Borze , Starych
Bogaczowicach. Poznałam tam panie również ”zakręcone wstążeczkami”
jak i ja.
Mamy świadomość tego, że są one próbą odbudowy rękodzieła w
naszych miejscowościach. Każde nasze spotkanie przynosi coś nowego.
Patrzymy oczyma duszy, sercem. To nic, że bolą palce, oczy, kręgosłup
wygina się w wielkie S. Przecież chcemy więcej, lepiej, piękniej
wyszywać nasze prace. Ofiarować je szczególnym osobom bo i prace
niebywale piękne.
Nasi przyjaciele zabrali je do Kanady, Argentyny, Australii, Niemiec,
Holandii wielu miast i miasteczek w kraju. Niech jadą, lecą, płyną we
wszystkie zakątki świata.
Minione dwa lata były dla mnie bardzo owocne. Mogłam zaprezentować
obrazy malowane wstążeczkami mieszkańcom; Wałbrzycha, Szczawna Zdroju,
Jedliny Zdroju, Starych Bogaczowic, Czarnego Boru, Sobótki, Dzierżoniowa,
Jeleniej Góry, Cieplic, Kowar, Kamiennej Góry, Lubawki, Prudnika, Łodzi,
Wrocławia, Poznania.
Niektóre z prac zostały nagrodzone,
Korzystając ze sposobności, pragnę gorąco podziękować wszystkim
moim DOBRYM ANIOŁOM otaczającym mnie na co dzień, bez waszej pomocy nie
podjęłabym próby wyjścia z domu. Jak dobrze że jesteście. Ewa.
|