Estera Grabarczyk
Nazywam się Estera Grabarczyk, od 42 lat jestem wałbrzyszanką. W
dorobku życiowym mąż -Andrzej ,córka -Marika, syn - Michał i od
niedawna rudy kot - Rudnes. Oni wszyscy motywują mnie do działania (tak,
tak nawet kot który podbiera mi kulki filcowe). Tworzę, wywijam, wykręcam,
wyklejam od zawsze. Nie ukończyłam żadnych szkół w kierunku
projektowania. Jestem żukiem-samoukiem. Od dzieciństwa miałam
jednak smykałkę do tworzenia i łączenia różnych materiałów ze sobą.
Zawsze byłam i jestem zwolennikiem dodatków – szali, torebek i
oczywiście biżuterii. Zaczęło się od zwykłego drutu, kilku koralików
i co tylko wpadnie w ręce.
Tworzę w głowie i w rękach. Stosuję różne techniki tworzenia
(kleję, wyplatam, skręcam) i często je zmieniam. Po części dlatego,
że wciąż eksperymentuję, ale także po to, by nie było nudno. Tworzyłam
dla siebie i bliskich. Moja przygoda tak naprawdę zaczęła się w maju
2010 roku, kiedy to po namowach organizatorki - Małgosi Kujat wzięłam
udział w targach Targira dla artystów rzemieślników w Świebodzicach.
Tam zostałam dostrzeżona ze swoimi drutami przez wałbrzyską telewizję
w efekcie powstał reportaż -,,Kalejdoskop rozmów Estera Grabarczyk''małymi
krokami po namowach męża, dzieci i przyjaciół zaczęłam bardziej
koncentrować się na swoich pracach. To wtedy poszedł w ruch filc, skóra,
sznurek i wszystko co tylko nadaje się do przetworzenia.
Najwierniejszą klientką i recenzentem moich prac jest przyjaciółka
Joasia oraz córka Marika. To one noszą godnie moje druty (choć nie
tylko) bo przecież od nich wszystko się zaczęło. Na mojej drodze jest
też bratowa Irenka, która w swoim zakładzie fryzjerskim opowiada
klientom o mojej pasji. Efektem tego wszystkiego jest kolejny udział w
targach Targira 2011 w Świebodzicach oraz wystawa moich prac w Galerii 48
w Wałbrzyskim Ośrodku Kultury na Białym Kamieniu w dniu 19 maja 2011.
Po targach odezwały się kolejni organizatorzy między innymi z Prudnika
oraz Łeby z propozycją wystawiania moich prac. Wszystko jest możliwe do
zrobienia. Wszystko zależy od nas samych. Proszę nie sądzić że jest
mi łatwo. Jestem inwalidką z kalectwem niewidocznym dla oka. Mogę to
wszystko zrobić i zrealizować jeśli ma się wsparcie rodziny, przyjaciół
i osób, które są życzliwe dla naszej twórczości. Ja mam szczęście.
Moim wsparciem jest mąż, dzieci, przyjaciele i ludzie którzy organizują
targi. Między innymi właśnie Małgosia i Janusz Kujat. Przy tej okazji
nie mogę pominąć Iwonki z firmy Gold -fox, którą spotkałam właśnie
na targach. Iwonka podpowiedziała co mogę zrobić, polepszyć. To w
takich miejscach jesteśmy wstanie uwierzyć w siebie i w swoją twórczość.
To na targach można wymieniać się doświadczeniami, nawiązać
nowe kontakty, po prostu porozmawiać i przebywać z osobami którzy tworzą.
Ale nic by to nie dało jeśli sami /same nie weźmiemy sprawy w swoje ręce
. Ludzie nam pomogą, ale nie zrobią tego za nas.
Podsumowując moje działania pragnę na koniec powiedzieć, że moje
motto to - z potrzeby chwili, z marzeń, ze snów, z miłości............tak
powstają moje prace. Każdy kto tworzy - cokolwiek by to było powinien
czynić to z pasją, moja pasja to biżuteria ze wszystkiego i z niczego.
Kamienie, sznurek, skóra, filc, gazeta, wstążeczka, każda kobieta chce
być wyjątkowa. Każda z nas ma w sobie to coś co powinna podkreślić i
wyeksponować. Galerie, sklepy, portale, wystawy, targi powstają z myślą
o was kobietki. Abyście poprzez oglądnięcie i zakup wyjątkowych rzeczy
poczuły się właśnie wyjątkowe. Aby ci co tworzą mogli je pokazać i
wystawiać w realu i wirtualnie.
Na koniec powiem, iż to niesamowite jak z pozoru z niczego powstaje coś
co się podoba. Zdaję sobie sprawę z tego, że biżuteria, którą robię
nie jest popularna (jeszcze - choć zdobywa coraz większe grono zwolenników),
jest inna, ale dla mnie i moich bliskich oraz dla coraz szerszego kręgu
– wyjątkowa i nietuzinkowa. Nic nie poradzę na to, że z pozoru
zwykły drut tak mnie fascynuje. Jednak jak się okazuje fascynuje nie
tylko mnie, ale i innych.
|